niedziela, 11 listopada 2012

Długa przerwa

Wybaczcie, że od tak dawna nie ma po mnie ani widu, ani słychu, ale mam problemy techniczne blog-komputer, więc dopóki nie znajdę rozwiązania BLOGA ZAWIESZAM.
Mam nadzieje, że nie będzie to dłużej niż 2 miesiące, bo i tak trzymałam was bez żadnej informacji (za co przepraszam).
Dziękuję, jeżeli ktoś to wogóle czyta.
Ofra

środa, 13 czerwca 2012

Rozdział 2


               Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam. Wiedziałam, że ta impreza to zła decyzja. Coś koło 11 w nocy chłopaki z drużyny wymyślili głupią zabawę. Przywiązali jedną końcówkę liny do schodów, a drugą do drzewa za basenem. Zjeżdżali po niej, a puszczali się dopiero nad basenem. Wszyscy byli już odrobinę wstawieni… Byłam w tym czasie w toalecie. Gdy próbowałam wyjść, okazało się, że drzwi nie można otworzyć. Albo żarcik chłopaków z drużyny, albo zamek się zaciął.            
- Czemu nie wzięłam telefonu co mam zrobić. Nikt mnie nie usłyszy
                Nie wiem ile siedziałam w tej toalecie, ale po jakimś czasie usłyszałam wrzask, a po jakiś 10 minutach usłyszałam syreny. Weszłam na klapę sedesu i wyjrzałam przez okno. Policja. Karetka? Ujrzałam też ludzi uciekających we wszystkie strony. Policja weszła do domu. Wiedziałam, że garstka imprezowiczów na pewno została na parterze i rozmawia z policją. Nagle usłyszałam kroki. Zaczęłam wrzeszczeć. Ktoś z drugiej strony usłyszał moje krzyki i przesunął to co stało przed drzwiami. Spróbowałam otworzyć. Udało się. Zaczęłam dziękować, a gdy podniosłam wzrok zobaczyłam bardzo znajomą twarz. Spodziewałam się jej najmniej.
- T…Ta…Tata? – wydukałam
Był policjantem, ale nigdy nie… Nie mówił, że ma... Że ma dziś dyżur… O Boże!
- Teraz masz prawdziwe kłopoty, Elizabeth. – patrzył na mnie naprawdę wściekły. – Idziemy.
Wychodząc z domu Kate widziałam jak musi się tłumaczyć, ale z czego… Jakiś koleś szedł zakuty w kajdanki z policjantem. Rozpoznałam w nim mojego przyjaciela, który wypowiedział bezgłośnie w moją stronę słowa: „przepraszam”. Teraz już nic dla mnie nie znaczyły. Nie miałam pojęcia za co go złapali, ale obiecał. Obiecał, że dziś się nic nie stanie, że wrócę do domu przed ojcem. Nie zauważy on mojego zniknięcia, a w poniedziałek spotkamy się w szkole i ocenimy całą imprezę i... I wszystko będzie jak dalej. Rozważania przerwał mi ojciec, który potrząsał mną i wrzeszczał.
- Jak mogłaś? – zapytał tata. I pierwszy raz zrobiło mi się go naprawdę żal. Wychowywał mnie samotnie przez tyle lat, a naprawdę, wyobrażam sobie jak trudno jest wytrzymać ze mną.
- Przepraszam. Zawiodłam twoje zaufanie… - powiedziałam cicho, pierwszy raz szczerzę
- Delikatnie mówiąc. Czemu nie powiedziałaś, że masz jakieś kłopoty.
Nie miałam pojęcia o czym on mówi. Tata nadal kontynuował:
- Chodzi o chłopaka, szkołę. Powiedz… naprawdę chcę ci pomóc.  – był bliski płaczu
- Nie powinnam się urywać z domu któryś raz z kolei. I to podczas trwania szlabanu…
- Mogłabyś już nie udawać. Wiem o narkotykach. Wiem wszystko. Rozumiem, że chciałaś chronić przyjaciela, ale był on również przestępcą. Dobrze wiesz, że sprzedawanie narkotyków nie jest legalne!– spojrzał na mnie oczami pełnymi łez
- C…coo… Co proszę?
Dopiero teraz wszystko się ułożyło. To dla tego Dave chciał być na imprezach na których niekoniecznie byli ludzie z którymi przebywanie nie było rzeczą wskazaną. To dlatego znał wszystkich... Nie mogłam wprost uwierzyć, że nic nie zauważyłam. David-mój przyjaciel, który był mi bliższy od własnego ojca używał mnie jako zabezpieczenia, bo tata to glina. Modliłam się, żeby to był tylko zły sen. Nie mogłam wytrzymać. Jak mógł tak kłamać.
- Ja nie brałam. – powiedziałam płacząc. Ojciec odebrał ten sygnał jako kłamstwo.
- Skoro nie chcesz się sama przyznać. Nie chcesz mojej pomocy. Jestem zmuszony wysłać cię do ciotki do Northampton.
- Ale… Ale… Ja naprawdę
- Idź do swojego pokoju. I się spakuj jutro wieczorem wyjeżdżasz. Skoro ja nie umiem cię wychować, to może Clarisse się to uda.
Zapłakana poszłam do swojego pokoju. Wyrzuciłam z szafy wszystkie ubrania, wrzuciłam do jedynej torby podróżnej jaką znalazłam. Gdy jednak łzy utrudniły mi pracę rozmazując mi wszystko co widziałam, usiadłam na dywanie i płakałam jak małe dziecko. Nim się spostrzegłam zasnęłam
Rano, dopóki nie otworzyłam oczu byłam pewna, że to wszystko mi się śniło. Jednak gdy otworzyłam jedno oko zobaczyłam czarną torbę podróżną.
- To nie był sen. Dave mi nie powiedział… Nic mi nie powiedział… A ja się nigdy nie zorientowałam. Ja głupia.
Wiedząc, że takie myślenie w niczym nie pomoże, wstałam poszłam do łazienki ubrałam się i umyłam. Mimo postanowień wszystkie te czynności robiłam płacząc. Byłam zdziwiona, że mimo całej przepłakanej nocy nadal miałam łzy i siłę płakać. Po zejściu do kuchni zobaczyłam karteczkę:
Nie budziłem cię, bo nie musisz iść dziś do szkoły. Zadzwoniłem i powiedziałem Dyrektorowi o wszystkim i wyjaśniłem, że nie będzie cię do końca roku szkolnego.
               Zrobiłam sobie śniadanie. I usiadłam na kanapie. Patrzyłam na wyłąćzony telewizor. Przetwarzałam każdą chwilę z Davem pod kątem jego "pracy". Wszystko połączyło się w logiczną całość.
-I po tak długim czasie się nie zorientowałam...-powiedziałam cicho do siebie.
Nagle zadzwonił telefon. Kiedy odebrałam, w słuchawce, po drugiej stronie usłyszałam ojca.

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 1


                Siedziałam na ławce w parku i próbowałam odeprzeć od siebie prośby Dave’a. Wiedziałam, że jeżeli ojciec przyjdzie z pracy i zobaczy, że mnie nie ma, wścieknie się. W końcu miałam szlaban. Moja sytuacja robiła się coraz gorsza, a wiedziałam, że jeszcze jeden wybryk czy dwa i kochany tatuś załatwi mi… coś, żeby się mnie pozbyć i „wychować” z dala od domu. Właśnie dlatego pod żadnym pozorem nie mogłam się zgodzić na imprezę, na której będzie masa alkoholu i może czegoś poza tym.
- Ej! No weź! – powiedział Dave patrząc błagalnym wzrokiem – Przyjdź!
- Ja już powiedziałam. Nie. – powiedziałam po chwili zastanowienie, próbując nie patrzeć w jego jasno zielone oczy, bo wiedziałam, że to mnie przekona i nie będę potrafiła pozostać przy swoim zdaniu. On dobrze o tym wiedział.
- Mam cię zawlec siłą? – zapytał z uśmiechem i podniósł moją brodę tak, żebym mogła spojrzeć mu w oczy. Mocno zacisnęłam powieki, choć wiedziałam, że na nic się to nie zda.
- Dobrze już dobrze. Pójdę z tobą na tą imprezę, ale będę miała przerąbane. Wiesz o tym
- Taaaaak! - krzyknął uradowany i uścisnął mnie mocno
- Nie tak szybko. – powiedziałam odpychając go od siebie – Najpierw obiecaj, że nie będziesz pił dużo alkoholu i palił. Proszę obiecaj mi to. Pamiętasz co się zdarzyło ostatnio
- Tak. Dobrze. Obiecuję. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Ja również się uśmiechnęłam

* * *

                Wyszłam z domu tuż przed 20. Wiedziałam, że ulicę dalej czeka na mnie biały Mercedes W107, a w nim brunet o jasno zielonych oczach. Mój najlepszy kumpel był jednocześnie najprzystojniejszym i najpopularniejszym chłopakiem w szkole. Szkoła w Georgetown nie jest duża, ale mamy tylu uczniów by stworzyć 3 kluby. Najpopularniejszymi grupami był klub sportowców i ‘lasek’, a potem przeciętniaków i kujonów. Dave był wyjątkiem. Nie należał do żadnego klubu, a miał tylu znanych kumpli, znajomych. Ogólnie mnóstwo kontaktów. W mieście znali go chyba wszyscy. Myśli krążyły wokół dzisiejszej imprezy. Miałam przeczucie, że wydarzy się coś złego.
- To tylko moja wyobraźnia. Nic się nie wydarzy. – próbowałam przekonać samą siebie
Gdy zobaczyłam samochód Dave’a poczułam się jeszcze gorzej. Podbiegłam do samochodu, otworzyłam drzwi, weszłam i bez słowa zapięłam pasy.
Znał mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie należy mnie o nic nie pytać. Jechaliśmy więc w milczeniu, gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że nie jest to impreza dla „najbliższych znajomych”.
- Jezu! Kate zaprosiła chyba całą szkołę… - powiedziałam cicho
Kate nie była typem imprezowiczki. Wszyscy wcześniej wiedzieli, że jest dosyć bogata, jednak niewiele osób chciało się z nią kumplować… Wszystko zmieniło się… ona zmieniła się odkąd poznała swojego chłopaka. Sportowca.
Wyszłam z auta. Mimo, że był wrzesień było bardzo ciepło. Czuć było jeszcze coś z lata.

Metal Pointer